Представляем вашему вниманию стихотворение Виславы Шимборской «Любовь с первого взгляда» в исполнении Translation of "miłość od pierwszego wejrzenia" into English . love at first sight, love at first glance, thunderbolt are the top translations of "miłość od pierwszego wejrzenia" into English. Sample translated sentence: W ich przypadku była to miłość od pierwszego wejrzenia. ↔ In their case, it was love at first sight. Z wiersza Wis lawy szymborskiej ,,Miłość od pierwszego wejrzenia" znajdź 5 środków stylistycznych i nazwij je Oboje są przekonani, że połączyło ich uczucie nagłe. Piękna jest taka pewność, ale niepewność piękniejsza. Sądzą, że skoro nie znali się wcześniej, nic między nimi nigdy się nie działo, - Potrzebuje 30000 euro na leczenie w klinice , w Paryżu. Ma 10000 euro swoich , wyciągnie coś od Neymara , dołóżmy jej jakieś 5000 euro. - No okej , wakacje zapłacone , pieniądze mamy , więc możemy jej dołożyć. - Świetnie , oby wszystko było w porządku. Właśnie Mario , dostałam maila od FC Barcelony Magdalena Białas to uczestniczka 9. edycji "Ślubu od pierwszego wejrzenia". Kobieta została programową żoną Krzysztofa, a teraz pochwaliła się romantycznym zdjęciem z bukietem kwiatów. Czyżby ci miłość wciąż kwitła? Fora internetowe pękają w szwach od liczby miłosnych wątków. I nie, autorkami są nie tylko kobiety. Problem dotyczy obu płci, bo zarówno kobiety, jak i mężczyźni mogą „praktykować” miłość od pierwszego włożenia. I nie ma to nic wspólnego z chęcią rozładowania napięcia seksualnego. Żoną miałam być Idioms from "Miłość od pierwszego" 1. a primera vista. 2. amor a primera vista. 3. Od niechcenia. Traducerea cântecului „Miłość od pierwszego spojrzenia” interpretat de Maanam din Poloneză în Spaniolă. A través de tu mirada. Szukasz streamingu Miłość od pierwszego wejrzenia? Sprawdź, gdzie obejrzeć spośród Netflix, Prime oraz VOD.pl i innych. Read 17 from the story Miłość od pierwszego wejrzenia?! by kaczusia123 with 1,260 reads. karolsevilla, ruggeropasquarel Każdy dotyk spełnia się Jeszcze wczoraj nieznany Poznany od niechcenia Piękniejsza od innych Miłość od pierwszego spojrzenia Jeszcze wczoraj nieznany Poznany od niechcenia Piękniejsza od innych Miłość od pierwszego spojrzenia Pomiędzy niebem a ziemią Toczy się walka, walka o życie To podróż w słońcu i mroku W cierpieniu i zachwycie Jeszcze wczoraj nieznany Poznany od cvEmzsP. Ostatnio coraz częściej spotykam się z recenzjami butów do biegania, które opisywane są zaraz po wyjęciu z pudełka. Wiadomo, że sponsor chce na szybko kilka pochlebnych słów, wiadomo, że terminy gonią, ale jest to – no umówmy się – słabe. Jeśli celem takiego zabiegu ma być pomoc innym w wyborze obuwia to jest to, co najmniej dziwne. Oczywiste jest, że wszyscy najlepsi biegacze wygrywają, bo piją Lecha Free, ale nawet mimo tego, żeby coś powiedzieć o butach to warto byłoby je chociaż przymierzyć. Bo jak się okazało w moim przypadku z Hoka One One Evo Mafate nie była to miłość od pierwszego włożenia, ale do rzeczy. Nieśmiałe początki Pamiętam ten dzień, kiedy kurier dostarczył mi świeżutkie EVO Mafate od Hoka One One. Chwila niepewności przy przymiarce, czy rozmiar będzie dobry, ale pasowały jak ulał. Tak, więc co do rozmiarówki, pokrywa się ona z resztą modeli od amerykańskiego producenta. Wybrałem ten sam rozmiar, co w przypadku modelu ATR 4 czy Torrent. W końcu nadeszła wiekopomna chwila, w piątkowe popołudnie po pracy, pojechaliśmy do lasu, aby zrobić pierwszy trening w nowiutkim obuwiu. Ogólnie plan na najbliższe 4 dni był zacny, bo planowo miałem zrobić ok. 80 km. [youtube Zmieniam buty, zakładam nowe Hoki i kurde, jakoś było mi sztywno. Pierwsze skojarzenie było takie, jakbym stopy włożył do minitrumien. Wcześniejsze wrażenia z tą marką były takie, że jej buty od pierwszego razu bardzo dobrze leżały na stopie i były bardzo wygodne. Tym razem byłem zdziwiony, teoretycznie najlepszy produkt ze stajni Hoka, a ja miałem wrażenie jakbym cofnął się w czasie i pierwszy raz założył buty do garnituru na bal gimnazjalny. Tak czy siak, trening trzeba było zrobić, wrażenia momentami lepsze, momentami gorsze. Jednak po tej dwudziestce po leśnych ścieżkach nie miałem wyrobionego żadnego zdania. Następnego dnia, wybraliśmy się w Góry Świętokrzyskie, mieliśmy tam biegać po raz pierwszy. A ja po raz drugi miałem na sobie EVO Mafate. Po kamieniach na Łysicę szło całkiem dobrze, nie czułem żadnego dyskomfortu, pewnie stawiałem stopy. Na szybszych zbiegach również stabilnie i bez jakiegokolwiek poślizgu. W sumie na Łysicę tego dnia wbiegliśmy trzy razy, został ostatni zbieg po kamieniach i szybszy płaski fragment na parking. To, co zacząłem czuć przy samochodzie było bardzo dziwne, nigdy wcześniej nie miałem takiego bólu. Nie wiedziałem czy mam tak obolałe stopy czy, co jest grane. Łuki obu stóp bolały, jak ktoś by mi je od spodu miażdżył. Postanowiłem zmienić buty na zwykłe do chodzenia i ból całkowicie zniknął w mgnieniu oka. Miła aparycja // Fot. Skoczyliwlasy Byłem troszkę w dupie, bo kupa kasy poszła na buty z zamiarem pokonania w nich ŁUT 150, a po dwóch treningach i w sumie 40 km, moje stopy zdecydowanie były na nie. Ale, że jestem raczej z tych upartych to trzeciego dnia wróciłem razem z butami do lasu, żeby zrobić ponownie 20 km. Martwiło mnie najbardziej to uczucie bólu w stopach z wczoraj, ale tym razem nic takiego nie miało miejsca. Wyszedł dobry trening i stopy czuły się po wszystkim w porządku. Skoro tak, to czwartego dnia wybrałem się do Parchatki obok Kazimierza Dolnego, żeby po raz kolejny troszkę przegonić świeżaki w terenie. No i tym razem, mimo, że nogi miały prawo być zmęczone, biegało się świetnie. Buty w końcu siedziały jak trzeba, mimo słoniny dawały bardzo dobre czucie terenu, jak również były znacznie bardziej dynamiczne niż np. ATR 4. Danie główne Skoro już się polubiliśmy to zaczęły się także wybiegania w warunkach typowo Łemkowyńskich, a więc błoto, woda i inne temu podobne historie. Nie oszczędzałem tych butów, robiliśmy solidne treningi. Z resztą można sobie podejrzeć na załączonych zdjęciach czy filmiku. [youtube Przed startem na Łemkowynie na dystansie 150 km byłem pewny tych butów, wiedziałem, że biega mi się w nich bardzo dobrze i są gotowe nawet na pełny dystans. Zapobiegawczo na przepak przygotowane miałem inne Hoczki, których finalnie nie założyłem. W połączeniu EVO Mafate ze skarpetkami wodoodpornymi, w dziennej części ze zwykłymi, a na kolejny wieczór ponownie tymi z pierwszego etapu, pokonałem całe 150 kilometrów po Beskidzie Niskim. I mając wcześniej spore problemy ze stopami podczas ultra, tym razem miałem zaledwie jeden mały odcisk, a stopy ani trochę nie były obolałe. Buty świetnie się spisały i mimo, że kilkukrotnie były całkowicie przemoczone czy całkowicie zabłocone to finalnie dobiegły ze mną do mety i również były w niezłej formie. Oczywiście nie jest to laurka butów Hoka One One, bo pojawiły się także ich wady w trakcie naszej przygody, czego efektem będzie odesłanie ich na reklamację. Ale o tym już konkretnie przy opisywaniu poszczególnych części składowych tego modelu. Na kontrolowanym Czytają opis na stronie producenta, można pomyśleć, że to statek kosmiczny, który przeniesie nas ze startu na metę w rekordowym czasie bez względu na warunki czy podłoże. Zacznijmy od cholewki. Tutaj pojawią się pojęcie MATRYX w dodatku z „erką”, a to wszystko dodatkowo wzmocnione włóknami kevlarowymi w strategicznych miejscach dla lepszego trzymania stopy. Przenosząc te cechy na użyteczność, mamy do czynienia z bardzo fajną cholewką. Jest bardzo przewiewna, a siateczkowy charakter może zmylić jeśli chodzi o wytrzymałość. Siateczka w technologii MATRYX jest bardzo mocna i solidna, taka miniaturka kolczugi, która otula stopę. Nie uchroni przed bólem w przypadku przypieprzenia w kamień, ale jeśli chodzi o jakieś drobne uderzenia podczas biegu to skutecznie chroni stopy. Szybko wysycha w trakcie biegania, za co również należy się duży plus. Jednak kompletnie nieudanym rozwiązaniem są te naklejane elementy, zwłaszcza w przedniej części. Bardzo szybko zaczynają się odklejać ich końcówki, a potem wygląda to, jak skrzela ryby przy oddychaniu, za którymi zbiera się błoto. No mercy // Fot. Jeżeli chodzi o język to zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. Wykonany z mikrofibry, dobrze przylegający, a dzięki otworom fajnie oddycha. W trakcie biegu nie przesuwa się, ani nie powoduje żadnych otarć. Sznurówki są bardzo rozciągliwe, gumowane. Miało być to zaletą, bo sznurówki na pewno się nie rozwiążą. Jednak w efekcie, po dłuższym biegu bardzo się luzują, co czuć zdecydowanie na ostrych zbiegach, kiedy stopy zaczynają się przesuwać. Na to nie ma rady, ja zatrzymywałem się i dowiązywałem kilkukrotnie sznurówki przed większymi zbiegami na Łemkowynie. Nawet mocne ich ściśnięcie nie uchroni przed tym, że w końcu trzeba będzie stracić kilka sekund, żeby je ponownie zawiązać. Podeszwa opiera się na specjalnej mieszance pianki EVA i kauczuku. Przez to rozwiązanie but nie przybiera na wadze, bo waży zaledwie 270 g w rozmiarze 42 2/3, ale daje użytkownikom – moim zdaniem – rewelacyjne właściwości. Klasyczna gruba słonina od 29 do 33 mm z 4-milimetrowym dropem, a pomimo tego czucie podłoża na wysokim poziomie. Nie ma żadnych wtapianych płytek, a żeby poczuć ból w pełnym tego słowa znaczeniu, trzeba naprawdę się postarać. Nie zdarzyło mi się, żeby jakiekolwiek stąpnięcie było bolesne, a zdarzało się postawić rozpędzoną stopę na ostrym kamieniu. Z tych butów Hoka, które mam, na pewno najbardziej dynamiczna podeszwa, a jednocześnie stabilna pomimo wysokości pianki. Za ten element konstruktorom należą się wielkie brawa. Dolna część podeszwy serwuje nam 5 mm kołeczki w technologii Vibram Megagrip. Dobra, przyczepna mieszanka i układ wypustek zapewnia dobre trzymanie. Nie mam żadnych uwag co, do przyczepności, a biegałem chyba po każdej możliwej nawierzchni, były kamieniste plaże, urwiska pełne ostrych kamieni, błoto po kostki, warkocze z korzeni czy klasyczne leśne dukty. Jedynie na lodzie nie czułem się pewnie, trochę za małą powierzchnię mają kołeczki, żeby się tam trzymać. Ale to jednak nie jest model typowo na śnieg czy lód. Radzą sobie świetne także na odcinkach asfaltowych. Zdarzył się jeden negatyw w związku z dolną częścią podeszwy, spotkało mnie to po raz pierwszy w przypadku buta trailowego, a mianowicie ułamał się jeden z kołeczków. W tylnej części podeszwy ułamała się jedna wypustka, co przełożyło się następnie na bardzo szybkie ścieranie w wypustek w jej okolicy. Razem z tym butem przebiegliśmy naprawdę sporo. Na liczniku mają grubo ponad 500 km. Wyglądają bardzo dobrze poza wspomnianymi wcześniej defektami. W jednym miejscu doszło jeszcze do niewielkiego rozklejenia pomiędzy podeszwą a cholewką. Bez problemu mógłbym dalej w nich biegać bez odczuwania dyskomfortu. Jednak w sumie te trzy wady sprawiają, że będę je reklamował. Jaki będzie tego efekt, tego dowiem się już w najbliższych tygodniach. Akurat trafił się taki okres, że jest głośno w Internetach o reklamacji butów Hoka One One, ale mam nadzieję, że moja technika nie będzie miała wpływu na jej rozpatrzenie 😉 Czas na podsumowanie // Fot. Skoczyliwlasy Już po wszystkim Zbierając gdzieś to wszystko, co napisałem i przebiegłem razem z tymi butami, mogę stwierdzić, że jest to solidny model, któremu, po początkowych niesnaskach, ufam w pełni i jestem gotowy biegać w nim długie ultra. Jest jednak duże ale, a właściwie wysokie ale. Mowa tutaj o cenie. EVO Mafate to najdroższy model z całej oferty firmy Hoka One One. W Polsce cena tego modelu wynosi 799 PLN. Jeżeli dla kogoś cena nie stanowi problemu to spoko, warto kupić, bo but jest naprawdę rewelacyjny jeśli chodzi o użyteczność. Osobiście uważam jednak, że butom w tej cenie nie powinny się przydarzyć takie wpadki, które opisałem w swojej recenzji. Tym bardziej, że nic takiego nie zdarzyło mi się nawet w butach kilkukrotnie tańszych. Oceniając ich użyteczność i to, jaki komfort dały mi podczas wielu biegów czy treningów, z czystym sumieniem daje im maksa 6/6. Konfrontując tę ocenę z kilkoma wpadkami w przypadku detali w stosunku do ceny, zostaje a przenosząc na skalę szkolną, niech będzie to – z sympatii – taka piąteczka z minusem. Testujemy kask offroadowy Fox V3 Given: miłość od pierwszego włożenia… Eliasz Davidson4 sierpnia 2014Na początku tego sezonu do naszej redakcji trafił kask Fox V3 Given. Jako, że Eliasz jest odpowiedzialny za offroadowe testy w MotoRmanii i od czasu do czasu lubi też „dać na twarz”, to właśnie on dostał bojowe zadanie przetestowania lisiej skorupy. Sprawdźcie, co przeżył i jak się sprawował podczas kilku ostatnich miesięcy kask Fox oraz Dfotosport Na możliwość przetestowania topowego kasku Foxa cieszyliśmy się bardziej niż zastęp zuchów zamknięty w komorze z gazem rozweselającym. Dobrze wiadomo, że produkty sygnowane logiem lisa to najwyższa półka w offroadowej branży, ale z braku wcześniejszego kontaktu z kaskami tego producenta, byliśmy niezmiernie ciekawi, jak sprawdzi się on na placu boju. Już na pierwszy rzut oka Fox V3 rzuca na kolana, w szczególności z kompletem 360 Given, którego recenzję już wkrótce będziecie mogli przeczytać na naszym portalu. Pozaokrąglane wykończenia połączone z ostrym kształtem sprawiają, że V3 wygląda bardzo agresywnie i idealnie pasuje do aktualnych trendów w offroadzie, a jeżeli dołożymy do tego wypasioną grafikę z czerwoną szczęką, to mamy kask wyglądający jak milion dolarów. Wybaczcie głupie porównanie, ale można by pomyśleć, że podczas projektowania tego modelu wzorowano się na zakrwawionym po polowaniu pysku lisa. Jednym się spodoba, innym nie. My po prostu aby na pewno go założyliśmy? W aktualnej erze lekkich, 1-kilogramowych kasków, Fox wyróżnia się ze swoimi 1110 gramami (jakiś ukłon w stronę Tadka?), ale w żadnym wypadku nie można powiedzieć, że jest ciężki. Świetne wyważenie skorupy czuć nawet trzymając go w rękach, bo po założeniu go na głowę nie czuć już nic. Po raz kolejny dobrze dobrany rozmiar produktu od amerykańskiego producenta potrafi zdziałać cuda, bo po raz kolejny czułem się, jakby ktoś robił mi go na zamówienie! Wyściółka wykonana z materiału Coolmax na samym początku leżała niezwykle ciasno. Z czasem, po kilku praniach nieznacznie się wyrobiła, a raczej dopasowała do kształtu głowy, ale nie jest ani luźna, ani sama nie lata. Podczas jazdy kask w ogóle sam się nie rusza na głowie, dzięki czemu momentami można zapomnieć, że w ogóle go mamy. A jeżeli nie przeszkadza podczas jazdy, to chyba właśnie o to upał mu nie straszny Dużego plusa Fox zgarnia również za wentylację. Z przodu kasku znalazło się aż 10 wlotów powietrza, z których dwa możemy w każdej chwili zamknąć lub przymknąć. Połączone zostały one z podwójnymi kanałami we wnętrzu skorupy, a zakończone są 4 wylotami. Całe połączenie zapewnia świetną cyrkulację nawet w ogromnym skwarze. Nie ma co się dziwić, że inżynierowie w tej kwestii wiedzieli, jak mają podejść do tematu. W końcu model V3 to najbardziej utytułowany kask w AMA Motocrossie, serii w której zawodnicy ścigają się nawet przy 40-stopniowym dać na twarzJak przystało na naszą redakcję i skłonność do szukania limitów, szczególnie swoich, liczycie pewnie, że sprawdziliśmy również wytrzymałość skorupy podczas bliskich spotkań z ziemią. Oczywiście nie mogłem Was zawieść w tej kwestii i kilka razy miałem „przyjemność” sprawdzenia, jak wykonana z kevlaru oraz włókna szklanego konstrukcja zachowuje się podczas upadków. Większość z nich miała miejsce w miękkim piasku (kilka z nich możecie również zobaczyć na zdjęciach), ale nie zabrakło kilku dzwonów na twardym. Na szczęście obyło się bez poważnych gleb, a w każdej sytuacji Fox V3 Given spełnił swoją funkcję doskonale. Wystarczyło podnieść się z ziemi, wysypać piasek z kasku oraz gogli, otrzepać się i można było jechać dalej. Nawet daszek bez większego bólu przyjmował wszystkie uderzenia. Wykonany z bardzo elastycznego materiału, odgina się, ale nie łamie, co pozwala uniknąć szukania od pierwszego włożenia… na zaledwie kilku miesięcy testowania już możemy wysnuć wnioski na temat produktu Fox’a. Za wygodę kask dostaje 5 z dużym plusem. Nic w nim nie obciera, nic nie uwiera, wyściółka sama dopasowuje się do kształtu głowy, a świetnie wyważona skorupa pozwala o sobie zapomnieć. Jeżeli chodzi o bezpieczeństwo, w tej kwestii również nie możemy mieć żadnych uwag. Wytrzymałe materiały doskonale pochłaniają siłę uderzenia, a zapięcie DD nie pozwoli, żebyśmy go zgubili. Możecie zarzucić nam nieprofesjonalyzm, czy brak obiektywizmu, ale po prostu kochamy produkty Foxa! Bo powiedzcie, jak można nie kochać produktów, które świetnie wyglądają, są niezwykle wytrzymałe i do tego jazda w nich to sama przyjemność?Bierzcie, póki jest. Jeżeli szukacie dobrego, a raczej kozackiego kasku w przyzwoitych pieniądzach (bo nie ma co się oszukiwać – 1300 zł to nie jest wysoka cena z kask tej klasy) to FOX V3 Given będzie idealnym wyborem. Zresztą wybierzcie się do pobliskiego lisiego dealera, żeby go przymierzyć. Gwarantuję, że obsługa będzie musiała go wam siłą ściągać z głowy, bo sami nie będziecie chcieli bez niego Skorupa wykonana z Kevlaru i włókna szklanego Wnętrze kasku wykonane z COOLMAX Lepsza wentylacja zapewniona przez 10 wlotów powietrza oraz 4 wyloty Certyfikacja Snell 2005, DOT i CE Cena: 1300 złEliasz DavidsonRedaktor naczelnyRedaktor Offroad. Eliasz ma KTMa, kocha KTMy i wszystko to, co się z nimi wiąże. Jego pokój jest pomarańczowy, tak samo jak bokserki. Poza tym, uwielbia motocross - w błocie objedzie nas wszystkich. Dwa razy. Masz sprawę? Skontaktuj się. Masz sprawę ? Skontaktuj się: powiązane tematyFelietony Kilka słów o kombinezonach – czyli jak i po co o nie dbać? Każdy motocyklista, nawet ten wyjeżdżający motocyklem w trasę raz na miesiąc, powinien wiedzieć jaki jest cel regularnego odświeżania kombinezonu. Mówi się, że kombinezon to druga skóra motocyklisty. Ja zgadzam się z tym w 100%. A skoro tak, to chyba prostym... »Odzież i akcesoria Sama końcówka? 5000zł w błoto. Układ? 1000zł za 1KM.. Wyniki na hamowni po założeniu Akrapovica. Warto czy nie? Były Mistrz Świata Superbike i kierowca rozwojowy Suzuki w MotoGP, Sylvain Guintolii uruchomił na YouTube swój kanał, do którego Was bardzo często odsyłamy. Omawia tam ważne aspekty związane z techniką jazdy, a także z zagadnieniami technicznymi. Oczywiście jest przedstawicielem Suzuki,... »Odzież i akcesoria Klamka do ENDURO typu Easy Pull – Czy to działa? W moje ręce wpadła Klamka typu easy pull, według opisu żeby wcisnąć sprzęgło trzeba użyć o 40% mniej siły. »Odzież i akcesoria Kovix KCL-10 łańcuch motocyklowy z alarmem W nasze ręce wpadł łańcuch motocyklowy z alarmem. Zobaczcie jak działa i jak robi mi krzywdę. »Odzież i akcesoria Testy podrabianych kasków motocyklowych – pękają na sam widok asfaltu Podejrzanie tanie, ale całkiem nieźle wyglądające kaski motocyklowe są niezwykle łatwe do znalezienia i kupienia w internecie. Podobny kask zauważył na służbie jeden z brytyjskich policjantów na motocyklach, wtedy też tematem zainteresował się brytyjski portal i kanał ITV News. »Odzież i akcesoria W czym jeżdżę? Jeansy motocyklowe Motto Wear Helios i otwarty kask Origine Primo Lubicie ciuchy, które nie wyglądają jak wszystkie inne? To może jasne, dopasowane jeansy z kieszonkami cargo oraz otwarty kask kipiący włoskim stylem? »Odzież i akcesoria Testujemy kurtkę skórzaną, jeansy oraz trampki motocyklowe: Rebelhorn Runner II, Rage oraz Tramp Ciuchy motocyklowe do użytku na co dzień, które łączą bezpieczeństwo, wygodę i dobry wygląd? Testujemy zestaw Rebelhorn! »Odzież i akcesoria Pojeździłem w ciuchach turystycznych Held Hakuna Matata II i dzielę się opinią Wakacje wciąż trwają, a Wy dopiero planujecie wyjazd motocyklowy i zastanawiacie się, w jaką odzież się uzbroić? A może po prostu jesteście rządni nowej wiedzy i opinii o ciuchach motocyklowych? Ciekawi Was, w czym jeździ ekipa MotoRmanii? » Materiały premium NafazowanyKoleś napisał/a: Rzeczywistość jest nieco inna niż w twoim wyimaginowanym świecie. Kobieta lubiąca seks nie musi być zwykłą k***ą, ale że takie k***y zazwyczaj są w bonusie blondynkami i ich poziom IQ oscyluje wokół poziomu średnio-dojrzałego banana, mówi samo za siebie. Primo: generalizujesz. Secundo: nikogo to nie krzywdzi. Obie strony są chętne. Kto tu daje a kto bierze pozostaje kwestią złożoną, bo wcale nie jest tak, że facet bierze, a kobieta daje. NafazowanyKoleś napisał/a: Ponad to, jeżeli według ciebie oddawanie obcemu człowiekowi na imprezie, na pierwszej randce swojej intymności i własnej czci jest normalnym zachowaniem, to twój ojciec powinien wziąć cię na kolano i tak w dupsko przyrżnąć, żeby ci takie durnoty z pustego łba wyleciały. Ja pie**olę, ależ ty masz wysokie C. Jakiej intymności? Wydymała kolesia w kiblu na dyskotece, ona nie ma takiego pojęcia intymności, lubi się r*chać i r*chanie jest dla niej dokładnie tym: r*chaniem. Nie żadnym aktem miłości, zbliżenia czy uczucia. Zaspokoiła swoje żądze. Jej prawo. NafazowanyKoleś napisał/a: Nie po to człowiek ma za sobą tysiące lat rozwoju cywilizacji i kultury, poznawał siebie i swoje uczucia, ustalił jakieś wartości, żeby banda niewychowanych smarkul z tolerancją i dewiantami na czele rozpie**oliła cały ten kulturalny dorobek przez głupotę. Cywilizacje, które najbardziej pchnęły ten rozwój należały do najbardziej rozwiązłych. Egipt, Rzym, Grecja - wszyscy r*chali się jak poj***ni, każdy z każdym, homo, hetero, bi i kij wie, co jeszcze. Może dymanie pozytywnie wpływa na pomysłowość? Kto wie? NafazowanyKoleś napisał/a: Jakby mężczyźni nie robili tego samego ? - Dupek, k***iarz, pies et cetera. Mówi ci to coś? Ponad to mężczyzna NIE ROBI tego samego. Tak robią chłopcy, którzy zwyczajnie BIORĄ to co smarkule same DAJĄ. Tak, mówi mi to coś. Ale nie o nich, tylko o tobie. Pogarda, którą okazujesz innym ludziom, świadczy wyłącznie o tym, jaki jesteś mały i zazdrosny. Ich życie, ich prawo. NafazowanyKoleś napisał/a: Bo widzisz, mężczyzna kiedy stara się o kobietę, to jest to KOBIETA, a nie dziecko które myśli, że kobietą jest. Taki mężczyzna gdzieś kobietę zabiera, coś tam organizuje, każdy ma tam swoje pomysły, choćby oklepana restauracja i drogie żarcie. Mężczyzna zdobywa kobietę stopniowo i jeżeli kobieta uzna go za odpowiedniego, godnego człowieka, to mu się odda albo nie, poznają się. Pozostaje to między NIMI bo jest to ich prywatny intymny świat. Czerpią przyjemność nie tylko z samego STOSUNKU, ale również z otoczki z tym związanej, tj. romantyczności, miło spędzony czas, poczucie akceptacji i inne tego typu rzeczy, których normalny człowiek potrzebuje. Znów - to jest twoja wizja. Wyobraź sobie, że niektórzy chcą po prostu kopulować. Czy to tak trudno zrozumieć? Ba, nie świadczy to nawet o tym, że są prości, ani że są gorsi od ciebie. Po prostu inni, wolą takie życie i mają do takiego życia prawo. NafazowanyKoleś napisał/a: Dzieci natomiast jebią się po kątach, w brudnym zaszczanym kiblu z często obcymi sobie ludźmi całkowicie bez żadnej nawet rozmowy na poziomie. Po prostu jak ZWIERZĘTA, przychodzą, pojebią się i idą dalej egzystować w swoim ubogim w uczucia i wartości świecie. To jest właśnie k***a, zwykłe nic. I znów ta pogarda. Żenujące. NafazowanyKoleś napisał/a: Trochę popie**oliłem, ale w gruncie rzeczy nie interesuje mnie co kto robi i jak żyje. To jest tego kogoś życie i to on decyduje co z nim robić. Problem pojawia się, gdy takie życie wchodzi w reakcję z innym życiem, kiedy taka kurewka na przykład w końcu znajdzie stałego partnera i twierdzi, że w życiu uprawiała seks z jednym chłopakiem, a często prawda bywa taka, że dała się rżnąć trzem naraz i zataja to przed drugą osobą. Działa to także w drugą stronę. Właśnie dlatego k***y po prostu nie potrafią stworzyć szczęśliwego, stabilnego emocjonalnie związku - bo związek opiera się na zaufaniu i poczuciu wartości, a k***a żadnych wartości nie dostrzega i kłamie od początku. Jak zwierzę. Ale to właśnie cię interesuje. Żyjesz tym, co kto robi i z kim, pogardzasz nimi. To wspaniały środek podniesienia własnego ego. Gratulacje. NafazowanyKoleś napisał/a: Bo właśnie to odróżnia ludzi od zwierząt, że ludzie mają własne wartości i kulturę osobistą uzyskane podczas tysięcy lat ewolucji, człowiek powinien przewyższać zwierzę właśnie tym co ma, tą świadomością tego co robi. Natomiast sporo ludzi, głównie młodych żadnych wartości nie ma, są jak psy, koty, gryzonie. Odrzucają kulturę i jak zwierzęta są pozbawione honoru, godności i poczucia własnej wartości. To jest krok WSTECZ, bo tak ludzie wyglądali kiedy chodzili jeszcze po drzewach. Od zwierząt ludzi odróżnia akurat mnóstwo rzeczy, ale nie to, że nie dymają się po kątach. Wiązanie ch*ja na supeł nie jest wyznacznikiem człowieczeństwa. NafazowanyKoleś napisał/a: Przykre jest też to, że niektóre zwierzęta, choćby kilka gatunków ptaków dobiera się w pary na całe życie i jeżeli jedno z nich zdechnie, to drugie po niedługim czasie również zdycha. Romantyczne, ale homo sapiens sapiens tak nie funkcjonuje. NafazowanyKoleś napisał/a: Takie piękne i tak proste a jednak ludziom daleko do tego poziomu. Bo może do niego nie aspirują? Ja pie**olę, żebym ja, po siedmioletnim, udanym związku i z planami na ślub, bronił ludzi dymających się w kiblach. Dziwny jest ten świat. Skoro cię nie interesuje, co inni w kiblach robią, to nie rzygaj tak na nich pogardą. Poszukaj sobie innego sposobu podniesienia własnej wartości.