„Wszystkich kochać, nikogo nie oszczędzać. Całoroczne rozbudzanie empatii”. Pod tym hasłem zespół Centrum Dialogu Łódź przygotował blisko 50 wydarzeń i
Ostatecznie, żeby ich nie skrzywdzić, wydział podjął decyzję o… przyjęciu wszystkich. Kochać wszystkich, przyjmować wszystkich, nikogo nie oszczędzać! Z perspektywy czasu mogę odważnie powiedzieć, że podostawały się czasem takie tłuki, że człowiek nie wiedział, gdzie łeb na zajęciach wsadzić, żeby się nie popłakać.
Sarius. Release Date. August 10, 2015. Tags. Od nikogo dla wszystkich Lyrics: Jak już zmienie chill na chilli / Czyli czyny na pytanie czy liczymy / Wyniki nikt nie znajdzie śladu śliny
Wyrażenie nie oszczędzać posiada 82 synonimy w słowniku synonimów. Synonimy słowa nie oszczędzać: przeciążać, żyłować, wyciskać z kogoś siódme poty, wyciskać z kogoś ostatnie soki, forsować, zarzynać, przeforsowywać, zajeżdżać, wyżyłowywać, wyczerpywać, wycieńczać, wyciskać z kogoś ostatnie poty, przemęczać,
KOCHAĆ WSZYSTKICH NIKOGO NIE OSZCZĘDZAĆ ♥ weź tu nie kochaj liseła takiego. weź i nie kochaj, no ;) ♥
Już nie takie numery się robi na twitchu. 1. 330. LMX1B Dominik Luka Retweeted. Sergiusz Górski. @thenitrozyniak Kochać wszystkich, nikogo nie oszczędzać
Jeśli nie możesz dziś nikogo kochać, postaraj się nikogo nie krzywdzić April 12 at 10:29 PM “I potem, dużo później zostaniesz sam, z dziurą jak po kuli, i możes z wlać w tą dziurę dużo, bardzo dużo mnóstwo cudzych ciał, substancji i głosów, ale nie wypełnisz, nie zamkniesz, nie zabetonujesz.”
Kto nie zadrży na beszczeszczenie samego Sakramentu Boskiej miłości, okropne świętokradztwa i publiczne wykroczenia narodów, wyłamujących się spod praw i kierownictwa, ustanowionego przez Ciebie Świętego Kościoła! O Panie! jesteśmy gotowi nie oszczędzać nawet krwi własnej dla zmycia tych wszystkich zbrodni.
Provided to YouTube by Agora Digital MusicNie umiesz kochać · Budka SufleraBal wszystkich świętych℗ 2000 Budka Suflera ProductionReleased on: 2000-03-18Auto-
Aneta Wojciechowska - oligofrenopedagog. Jej pasją jest praca z osobami z niepełnosprawnościami. Jest autorką książki "Julka - dziewczyna z biglem". Jej druga pasja to właśnie książki - czyta i pisze.
Nnmp. Wraz z końcem roku Valve zdecydowało się ogłosić plebiscyt Nagród Steama. Poznaliśmy listę nominowanych w dość ciekawych, trzeba przyznać kategoriach. Oddawać głos (każdego dnia w innej kategorii - warto zaznaczyć) możemy od dzisiaj do 2 stycznia. Ogłoszenie wyników nastąpi następnego dnia (3 stycznia). Tak wygląda lista gier:Wybór ma znaczenie (21 grudnia):Wiedźmin 3: Dziki GonDivinity: Original Sin IILife Is Strange: Before the StormThe Walking Dead: A New FrontierDishonored 2Babciny obiadek (22 grudnia)PlayerUnknown’s BattlegroundsOutlast 2Resident Evil 7The Evil Within 2Alien: IsolationOwoc miłości (23 grudnia)Team Fortress 2WarframeTitan Quest Anniversary EditionPath of ExileCrusader Kings IINie do wiary (24 grudnia)Saints Row IVGoat SimulatorSouth Park: The Fractured but WholeRocket LeagueWolfenstein II: The New ColossusKochać wszystkich, nikogo nie oszczędzać (25 grudnia)Stardew ValleyCities: SkylinesSlime RancherAbzuTo the MoonNie przepraszaj za nic (26 grudnia)RustMount & Blade: WarbandHuniePopGothic II: Gold EditionWiedźmin: Edycja Rozszerzona (Wiedźmin 1)Nie do opisania (27 grudnia)Garry's ModThe Stanley ParablePony IslandAntichamberDoki Doki Literature ClubWszystkie psy wojny puszczone ze smyczy (28 grudnia)Just Cause 3Total War: Warhammer IIBroforceRed Faction: Guerrilla Steam EditionŚródziemie: Cień wojnyMój senny koszmar (29 grudnia)Counter-Strike: Global OffensiveDota 2Dark Souls IIIFactorioSid Meier's Civilization VIDusza Witruwiusza (30 grudnia)NieR: AutomataRise of the Tomb RaiderHellblade: Senua's SacrificeI Am BreadBayonettaŁooooo, stary! (31 grudnia)Hotline MiamiLunaAntichamberCPU InvadersThe Evil Within 2Najlepsza ścieżka dźwiękowa (1 stycznia)Nier: AutomataCrypt of the NecrodancerUndertaleCupheadTransistorLepsze, niż się spodziewaliśmy (2 stycznia)Assassin's Creed OriginsCupheadCall of Duty: WWIIHollow KnightSonic ManiaMacie swoich ulubionych kandydatów?
Byli ze sobą na tyle długo, że pamiętali nie tylko swoje pierwsze, ale i drugie imiona, znali tak dobrze, że wiedzieli już po mowie ciała, kiedy które z nich kłamie, i kochali tak bardzo, że akceptowali swoje najbardziej ześwirowane dziwactwa. Na przykład to, że ona nie była w stanie zasnąć, jeśli nie umyła wszystkich blatów i nie poodkurzała przed spaniem i to, że on zawsze prosił o frytki na osobnym talerzu w IKEI, żeby przypadkiem nie zalały się sosem z klopsików. Choć w sumie to nic, prawdziwym wyznacznikiem ich poziomu zakochania, był fakt, że gdy żartowali na temat tego, że będą mieli razem dziecko, żadne z nich nie dostawało ciarek przerażenia na całym ciele i nie zaczynało instynktownie biec w ciemności w bliżej nieokreślonym kierunku, byle tylko uciec od tej wizji. Oboje pracowali, jak przystało na dorosłych, poważnych i odpowiedzialnych ludzi, 5 dni w tygodniu, po przynajmniej 8 godzin dziennie, tocząc heroiczną walkę ze wszystkimi wyzwaniami, za które im płacili. Które nie raz wyczerpywały ich jak utrzymanie porządku w kawalerce, więc gdy już czuli, że ich baterie padają i potrzeba regeneracji, a przynajmniej przerwy, on wpadł na pomysł. „Genialny w swej prostocie”, jakby to zaskreczował DJ Adamus w programie Jakuba Wojewódzkiego. Pomysł ten brzmiał: jedźmy na weekend w góry! Przyznacie, że genialne, prawda? Ona, nie mając za bardzo wyjścia, również przytaknęła i z radością zaczęła przeglądać z nim hotele, żeby znaleźć ten jeden jedyny najjedyńszy, w którym poczują się jak królowie, jak Książę William i Księżna Kate. Tyle, że bez tłumu gapiów przed wejściem i dzikich paparazzi na drzewach. I znaleźli! Dziewięciopunktowy w skali Bookingu, czterogwiazdkowy w skali astronomicznej i zajebisty w skali ich własnej. Zarezerwowali, namalowali w swoich głowach pejzaż górskiej sielanki, z dala od miejskiego zgiełku i sąsiadów na przemian katujących ich audycjami Radia Maryja i rozklepywaniem mięsa na schabowe, i wyczekiwali dnia, gdy białe górskie pasmo rozciągnie przed nimi niezmącony spokój. W końcu ten moment nastał, spakowali do walizek wygodne ciuchy na lenienie i wycięte na zbliżenie, wsiedli do auta i śpiewając wodny przebój Lykke Li, ruszyli w stronę górskich źródeł! Po dotarciu na miejsce, odebrali karty do swojego pokoju, wjechali na 3 piętro, szybkim ruchem ściągnęli kurtki i buty, i wskoczyli na łóżko, ze zwinnością urwisów, które w dzieciństwie zarwały niejeden stelaż, rozkoszując się odprężającym widokiem białych szczytów za oknem. Było dokładnie tak jak sobie zaplanowali: spokój, przyroda i tylko ich dwoje. Do momentu, aż nie usłyszeli przeraźliwego ryku, rozdzierającego ciszę jak Rejtan szaty. Autorem tego szlachtującego membrany popisu wokalnego nie był ani niedźwiedź napadający na turystów, ani turyści uciekający przed niedźwiedziem, ani nawet jeleń grzebiący z nudów w ziemi. Tak przeraźliwy i niemożliwy do pohamowania dźwięk, mogło wydać z siebie tylko jedno zwierzę: dziecko! Beczące dziecko w pokoju nad nimi sadystycznie zabiło atmosferę intymności, sprzyjającą zdobyciu innych szczytów niż górskie, ale nie poddawali się. Przed wyjazdem zaplanowali, że odpoczną i mieli zamiar dopiąć swego, nawet, gdyby mieli się od tego zmęczyć. Postanowili skorzystać z innych niż łóżko atrakcji hotelowych, przebrali się w mięciutkie szlafroki i zjechali windą na basen. Na basen, na którym aż roiło się od dzieci, jak od piranii w Amazonce. Skakały z brzegów, biły się piankami, rzucały piłką i pływały w kółkach. Wszędzie! Rycząc wniebogłosy w trakcie wykonywania każdej z tych czynności. I będąc w bezruchu zresztą też. Widok tego oczka wodnego w pełni opanowanego przez mikrusy między drugim, a jedenastym rokiem życia, nieprzestrzegające żadnych zasad BHP, nie mówiąc już o zwykłym pożyciu międzyludzkim, wyglądał jak plan zdjęciowy nowego horroru Hitchcocka. W momencie, gdy jeden 5-latek myśląc, że Jego noga jest dziecioprzepuszczalna, rozpędzony odbił się od niej lądując na płytkach z charakterystyczną pieśnią na ustach, którą fonetycznie można zapisać jako „łeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee”, a drugi, zapominając, że nie jest na wuefie w szkole i nie gra w zbijanego, trafił Ją mokrą piłką w głowę, Oboje stwierdzili, że przegrali tę walkę i czas na kapitulację. Nie odpuszczali jednak wojny, wciąż wierząc, że są w stanie wygrać ten spór o odpoczynek. Było jednak zbyt późno na wycieczkę po którymś ze szlaków, a też nie po to przyjechali na łono natury, by chodzić po knajpach, więc zdecydowali się na ostatnią dostępną opcję – partyjkę bilardu. Wszak była to gra tylko dla dorosłych, ze względu na jej niebezpieczeństwo związane ze śmiercionośnymi bilami napędzanymi przez cyklopogenne kije. I fakt, że żeby dosięgnąć do stołu, trzeba mieć te metr sześćdziesiąt. Wjechali więc na poziom z kawiarnią, którą otaczał taras widokowy i gdy tylko drzwi od windy się rozsunęły, ich oczom ukazał się batalistyczny krajobraz rodem z „300”. Chłopiec w bluzie z Kaczorem Donaldem wspinał się na stół z uzami, trzymając pod pachą kij, którym ciągle coś strącał, natomiast dziewczynka z niebieską kokardą we włosach ciągnęła go za nogę, próbując sprowadzić na ziemię. Wiedzieli, że lada moment dojdzie do rozlewu krwi, więc żeby nie być tego, świadkami wcisnęli guzik z cyfrą „3” na tablicy w windzie i wrócili do pokoju. – Jutro też jest dzień – rzucił z troską On do Niej, gdy przymierzała się do wzięcia rozpędu i uderzenia głową w ścianę, po czym poszli spać, licząc, że jutro faktycznie będzie lepiej. Noc upłynęła spokojnie, blask księżyca wpadał im przez okno oświetlając stolik z niedopitym winem musującym, jednak poranek przyszedł wcześniej niż się spodziewali. O 6:30 w pokoju nad nimi włączyła się ta sama syrena alarmowa, która roztrzaskała w drobny mak atmosferę zbliżenia dzień wcześniej. Półprzytomni, wątpiąc, że ktoś na małoletnim tenorze wciśnie przycisk pauzy, zwlekli się z łóżka i oddali się rytuałowi porannej toalety, przy akompaniamencie tupotu małych stóp dobiegającym z korytarza. Czyści i pachnący, z resztkami nadziei na romantyczny weekend, zjechali na poziom -1, do sali jadalnej na śniadanie, licząc, że ponakładają sobie naleśniki ze świeżymi owocami i miodem, na które w ciągu tygodnia nigdy nie mają czasu, i tym razem nie zastali bitwy Spartan pod Termopilami. Nie. To co wyświetliło im się na siatkówkach oczu było prawdziwą bitwą o Śródziemie z „Władcy Pierścieni”. Oddziały szkrabów, jak rozjuszone byki, atakowały wszystko co było w zasięgu ich głów, siejąc popłoch wśród cywili, szturmowcy, sięgający głowami ponad blaty z jedzeniem, przejmowali teren dekorując rozpaćkanymi pomidorami i Nutellą otoczenia wokół siebie, a cała ta batalia odbywała się przy gorliwym dopingu nowo narodzonych. On i Ona wzięli w dłoń po bułce i oscypku i ewakuowali się z powrotem do windy, najszybciej jak tylko było to możliwe. Gdy w końcu nastała niedziela, dzień wyjazdu i powrotu do normalności, pakując swoje walizki do samochodu płakali ze szczęścia, ciesząc się, że już nikt nie obudzi ich niekontrolowanym płaczem w środku nocy i przyrzekli sobie jedno: koniec z seksem. Przynajmniej dopóki nie przejdzie trauma. autorem zdjęcia w nagłówku jest Team Dalog
@re_plenish Jest jeszcze zakochana w sobie małopolska Mazowsze na które ONZ zrzucałby paczki z pomocą humanitarna gdyby nie Warszawa, Wielkopolska żyjąca für Deutschland Podkarpackie równie zacofane co Podlasie Lubelskie na które każdy ma wyjebane, łącznie z mieszkańcami lubelskiego Itd.